Kamil Bednarek nie tylko mnie zaskoczył, ale przekonał do muzyki, którą zawsze odrzucałam w przekonaniu, że jest zbyt trywialna, by mogła wnosić jakiekolwiek wartości. Płyta „Jestem” zrobiła na mnie potężne i dodam bardzo pozytywne wrażenie. Wszystkie utwory na niej zawarte mają konkretny i bardzo życiowy przekaz podany jednak nie w sposób truizmu, ale przystępnie, na luzie.

Takie wyważenie wartości i sposobu ich przekazania uważam osobiście za niemały wyczyn, który udaje się tylko najlepszy. Bardzo urzekł mnie cover „Dni, których jeszcze nie znamy” – marka Grechuty. Z jeden strony to nowe brzmienie starego utworu, a z drugiej ta sama treść. Czuć powiew świeżości w całej aranżacji, która dodała staremu utworowi potężnej dawki energii i niejako dostosowała go do współczesnych realiów. Nawet najtrudniejsze sprawy przy tej muzyce stają się mniej skomplikowane.

Fantastyczna płyta, która wtłacza we mnie pozytywne spojrzenie. Nie wiem jeszcze czy ten rodzaj muzyki może stać się sposobem na życie, ale z całą pewnością może i stał się najważniejszym krążkiem w mojej dotychczasowej, domowej płytotece. Polecam wszystkim, którzy są znudzeni wiecznie tymi samymi rytmami i jednolitymi tekstami. Tutaj można odnaleźć nie tylko nieznane doznania muzyczne, ale też samego siebie.

Co mnie jeszcze zaskoczyło ? To, że można tak zgrabnie zmiksować standardowe reggae z innymi dźwiękami, że można nim przekazać nie tylko beztroskę, ale także skłonić do zamyślenia i zwolnienia. Uwielbiam słuchać tej płyty wieczorami, gdy cały świat zasypia, a ja mogę wyhamować po ciężkim dniu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here